zamek Grodno jest w Zagórzu Śląskim, jakby kto nie wiedział, a Zagórze jest blisko Wałbrzycha...
W lochu, zamienionym na krypę, zapanowała cisza. Grobowa rzecz jasna. Cisza jak makiem zasiał i jak cisza przed burzą. Niby nic dziwnego. Wszak to krypta. Ale w tym lochu różnie bywało.
Znajdował się on na zamku i był dostępny dla turystów. Zamiast trumiennego wieka lub kamieni z wykutym otworem okiennym, ten miał kratę zamykaną na kłódkę marki rodzimej bez tajnego szyfru. Przez tę kratę turyści oglądali szkielet Małgorzaty, głowę leżącą obok jej kości i ubolewali nad losem zamurowanej żywcem przez własnego ojca kobiety. Bo ta oczywiście nie chciała wyjść za mąż za starego, bogatego ramola, zrzuciła go ze skały i oddała dziewictwo, bez ślubu oczywiście, pięknemu młodzianowi. Czaszka bez kości miała właśnie być czaszką owego pozbawiacza dziewiczych cnót.
Tak przynajmniej opowiadali turystom przewodnicy zamkowi. Czasami młodzieniec był zubożałym szlachcicem Witosławem, czasami giermkiem Johanem. Małgorzatę czasami zamurowywano żywcem, a czasami zamykano w lochu. Zawsze jednak wychodziło na jedno. Dziewczyna zmarła z głodu. Ukochanego zabito i do jej grobowca wrzucono jej, to znaczy jej szkieletowi, na pocieszenie czachę ukochanego. Bo inne części ciała zostały oczywiście pożarte przez szczury.
I tak się ta historia toczyła, toczyła przekazywana z przewodnika turystycznego na kolejnego przewodnika. Aż do dzisiaj.
Bo oto wczoraj przybył do krypty, wydawałoby się, kolejny normalny człowiek, który normalnie chciał opowiedzieć normalną historię Małgośki i jej miłości. Otworzył kratę normalnym kluczem od kłódki. Też normalnej. Postawił kamerę. Oczywiście, że normalną. I zaczął mówić.
Nienormalnie.
Oznajmił całej krypcie, że ze doczesnymi szczątkami leżącymi w krypcie wcale nie było tak, jak mówią przewodnicy. Nawet ci po licznych kursach i egzaminach. Szkielety to żadna Gośka. Co do czaszki też były wątpliwości, ale Johanem vel Wito nikt się obecnie nie przejmował.
W 1904 właściciele zamku von Zedlitzowie postanowili na swej posiadłości zarobić. Mieszkali gdzieś tam w jakimś tam pałacu, a zamek udostępnili turystom. Otwarto schronisko z gospodą, sprzedawano bilety i opowiadano zwiedzającym mrożące krew w żyłach opowieści. W tym oczywiście historię Małgorzaty.
Zanim jednak do tych opowieści przystąpiono, trzeba było zorganizować jakiś szkielet, bo, czy wcześniej we wiadomej krypcie szkielet był, nie wiadomo. Jako atrakcja turystyczna być jednak musiała.
Według kolejnej legendy wykopano zatem szkielet listonosza i umieszczono w krypcie. Skąd wzięto czaszkę? Legendy póki co brak. I tak sobie ten szkielet leżał, leżał, ale wiadomo, z prochu powstałeś, w proch się obrócisz. I teraz przechodzimy do sedna sprawy.
Niektórzy twierdzą, że usunięto listonosza i na jego miejsce położono szkielet plastikowy. Inni mówią, iż dolna połowa to nadal dawny pracownik poczty, a górna – nieekologiczny plastik. Najnowsza teoria spiskowa informuje o umieszczeniu na zamku autentycznego szkieletu z wykopalisk archeologicznych.
Człowiek historię do kamery opowiedział, zwinął sprzęt i poszedł sobie. A szkoda, bo wtedy dopiero się zaczęło.
Najpierw zazgrzytały zęby w czaszce (chyba) Gośki. Potem poruszyła się szczęka czaszki (chyba) Johana vel Wita. Na koniec poruszyły się piszczele (chyba) Gośki lub listonosza. Szczególnie ten ostatni dźwięk wzbudził zainteresowanie pozostałych.
– Wy się ruszacie? - zapytała szczęka.
– No pewnie, jesteśmy przecież nogami – odpowiedziały piszczele.
– A dlaczego wcześniej się nie poruszałyście? - odezwały się zęby.
– Bo nie było takiej potrzeby. A teraz to się w nas krew zagotowała i szlag nas trafia. A was nie? Po tym wszystkim czego się dzisiaj dowiedzieliśmy, to tylko paść na zawał.
Żywe części szkieletu zazgrzytały. Szczęka wysunęła się do przodu:
– Żeby tak człowiek miał jeszcze tę krew i serce, to by godnie umarł, a tak to się musi w tym lochu męczyć... Żeby się na starość takich rzeczy o sobie dowiadywać... i to od kogo? Od jakiegoś dziennikarza!
Zęby zachrupotały:
– Ty nie masz powodu do zmartwień. Gorzej ze mną.
– I ze mną – zapiszczały piszczele.
Zaległa chwilowa cisza. Kłopotliwa oczywiście.
– Rzeczywiście wyglądacie jakoś tak nieszczególnie – szczęknęła szczęka – Jakoś tak nie do pary... Nie czuliście, że coś jest nie tak? Zęby są wszystkie, a piszczele jakoś tak porozrzucane....
– Ja już od dawna czułam, że coś nie gra – nieśmiało wyszeptały zęby należące, ponoć, do Małgorzaty – Zupełny brak więzi między moją górą a dołem....
– Bo dół nie jest twój tylko mój! - zacharkotały należące, ponoć, do listonosza piszczele.
– No właśnie! Gdzie jest mój dół!
– No właśnie! Gdzie jest moja góra!
– Oj, przestańcie wrzeszczeć. Przez ponad sto lat wam wmawiano, że jesteście jedną Małgorzatą, że uwierzyliście w to. Kłamstwo powtarzane wielokrotnie staje się prawdą.
Małgorzata i listonosz zaskrzeczały:
– Zaraz, zaraz, a ty? Leżysz tu od ponad stu lat. Powinieneś wiedzieć co tu się działo, kto kogo wrzucał, wymieniał, układał, przynosił i wynosił. Gadaj, co tu się działo?
Szczęka, gdyby miała ręce złapałaby się za głowę. Nie miała, ale uczyniła ruch wskazujący na swe opadnięcie w dół:
– Bo ja mam nieustannie postępującą amnezję... Nie pamiętam nawet tego, co było wczoraj...
– Aha, ze starości... - współczująco szczęknęły zęby.
– Nie. Z powodu pieniędzy. Bo turyści wrzucają do naszej krypty monety na szczęście, taki zwyczaj... Jak normalnie wrzucają to nie ma problemu, gorzej jak trafi się szkolna wycieczka. Takie dzieciaki biorą mnie na cel i rzucają we mnie. A jak trafią, to się cieszą. Gdyby pod moją czaszką był mózg, to już dawno zostałby uszkodzony przez tą forsę. Wylew murowany. Ale mózgu nie ma, jest więc amnezja.
Tym razem połączenie Gośki i listonosza westchnęło poruszając czym tam sobie mogło.
– Czyli nic nie pamiętasz?
– Nic.
Zrobiło się smutno.
Do lochu wpadł szczur. Zęby poruszyły się:
– A ty tu czego?
– O, ty gadasz? - zdziwił się ssak z rodziny gryzoni.
– Jak jest o czym, to się gada.... - poinformowała szczęka i krótko streściła problem.
Szczur wysłuchał i pokiwał głową:
– Macie przechlapane... chociaż.... właściwie wpisujecie się swą podejrzaną historią w dzisiejsze czasy. Słowem – uwspółcześniliście się.
Kości szkieletów poruszyły się w całości.
– Jak to? Nawijaj!
– Wy tu sobie spokojnie leżycie, a ja muszę zasuwać po całym zamku, bu zorganizować sobie jakieś żarcie. Wpadnę to tu, to tam, ale za to wiem, co się dzieje na świecie. Teraz panuje moda na LGBT, czyli na wolność wszystkich orientacji seksualnych. A wy – tu szczur wskazał całego kościotrupa – jesteście idealnym przykładem, że można być ze sobą wiele lat łącząc cechy męskie i żeńskie! Mało tego, nie ukrywacie się. Wprost przeciwnie – ludzie was oglądają i jeszcze rzucają forsę!
– Najczęściej to we mnie rzucają.... a ja jestem cały męski! - ostro zaprotestowała szczęka.
Szczur machnął przednią łapą:
– Ty jesteś znakomitym przykładem seksualnej tolerancji. Siedzisz tu z nim tyle lat, patrzysz i nie protestujesz. Wspierasz. Motywujesz. Potwierdzasz.
Kości zamilkły. Szczur się uśmiechnął i pobiegł szukać tęczowej flagi.
Wiersz ukazał się w wydawnictwie pokonkursowym "Las wciska się do miasta" Wałbrzych 2023, ISBN 978-83-966684-1-7
(opowiadanie zajęło trzecie miejsce w konkursie literackim organizowanym przez Miejską Bibliotekę Publiczną Zdrojoteka w Szczawnie Zdroju „ Sen o Szczawnie” w 2023 roku)
(opowiadanie zostało opublikowane na stronie polskiego portalu o kosmosie https://www.urania.edu.pl/fantastyka/do-ostatniego-ziarnka-soczewicy)
W sumie to trzeba faceta i jego oczy podziwiać. Wokół zamku rozciągał się biały śnieg. Jedyne co była na nim widoczne, to czarne drzewa, oczywiście bez liści. Krzyżacy mieli na sobie białe płaszcze, ich konie białe narzuty, a czarne krzyże idealnie komponowały się z czarnymi drzewami. Wszystko się zlewało w jeden obraz. A jednak dzielny szef wojsk polskich ujrzał, rozróżnił i zameldował.
czytaj więcejutwór nagrodzony III nagrodą w V Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim „O złota gałązkę jabłoni” w Łososinie Dolnej w 2023 roku (w zestawie z utworami „Jabłonka” i „Świt nad górami wyspowymi”).
czytaj więcej