Gabinet dyrektora klubu rozbrzmiewał radosnymi głosami. Nawet ponura sekretarka uśmiechała się.
- Wspaniale, cudownie, bluszcz!
- Nie bluszcz, tylko paprotka – zwróciła uwagę dyrektorowi podlewając kwiaty. Te również przyłączyły się do nastroju panującego w klubie. Każda wypuściła po nowym liściu.
- Niech ona stąd znika – syknął złośliwie sponsor. Nadal nie mógł patrzeć na sekretarkę.
- Proszę nie zapominać, że to wszystko dzięki niej – przypomniał księgowy.
- Dobrze, już dobrze – skapitulował szef wytwórni napoju zdrowotnego, którym właśnie delektowała się Neta.
- Plan wykonałyśmy. Jaj na meczach nie było.
- Były! – zaprzeczył trener – Po meczu dostałem jednym w głowę. Kibice tamtych w nas rzucali.
Beta puknęła się w czoło:
- Nie o kurze jaja chodzi.
- A o jakie?
Sponsor powtórzył gest Bety:
- Cicho pan bądź. Jak klubowa kasa? – zwrócił się do księgowego.
- Znakomicie. Szkoda, że nie możemy przedłużyć rozgrywek. Ale i tak będziemy mieli wysokie premie.
- Ile? – zapytał konkretnie dyrektor.
- Raczej kto – poprawiła Neta. – Przede wszystkim należy się nam.
Sponsor poparł postulat czarownicy:
- Czego więc moje aniołki chcecie?
- Tylko nie aniołki – oburzyła się Beta.
- Przepraszam, diabełki – poprawił się – A więc czego żądacie w nagrodę?
- Chciałybyśmy....
Neta nie dokończyła. W gabinecie rozległy się grzmoty, a spod biurka wydobył się czarny, gryzący dym. Nikt się jednak nie wystraszył i nie chował. Piekielne moce znane już były obecnym. Z dymu wyłonił się Twardowski.
- Witam was zacni panowie – pokłonił się nisko.
Wszyscy podbiegli do niego i uścisnęli dłoń.
- Witamy, witamy – przekrzykiwali się.
Sponsor podsunął Mistrzowi krzesło:
- Spocznij Mistrzu. Cieszę się z twojego przybycia. A oto twoje znakomite dziewczyny.
Neta i Beta uśmiechnęły się przyjaźnie.
- Wszystko co moje jest znakomite. Przyszedłem po mikrofalówkę, bo Belzebub się rozchorował i nie ma kto gotować.
- Co mu się stało? – zaniepokoiła się o los kolegi Beta.
- Gotował barszcz na narkomance. Wyziewy heroiny mu zaszkodziły i jest obecnie na odwyku.
- Biedaczysko – współczująco rzekł sponsor.
- Cóż, zdarza się. Ryzyko zawodowe. A tutaj jak widzę wszystko gra. Opowiadajcie zatem o wyczynach moich czarownic.
Panowie rozgadali się. Opowiedzieli o pierwszych, jakże cudacznych meczach, o nocnym treningu w hali i akcji służb specjalnych, wreszcie o idealnych, zadawalających wszystkich meczach i perfekcyjnej znajomości koszykówki przez wysłanniczki piekieł. Neta i Beta ze spokojem przyjęły pochwały. Uśmiechały się od czasu do czasu. Mile połechtały je komplementy członków zarządu. Twardowski popijał napój i też uśmiechał się od ucha do ucha.
W trakcie rozmowy sekretarka przyniosła dwie kuchenki mikrofalowe marki „Nie przypali”. Postawiła je na podłodze i z ubóstwieniem w oczach patrzyła na Mistrza. Ów zauważył to i mrugnął lewym okiem. Co działo się w duszy kobiety w okresie przekwitania, diabeł raczy wiedzieć.
- Cieszę się bardzo z naszych wspólnych sukcesów. Zabieram mikrofalówki i znikam. Diabły są głodne – podsumował relację zarządu Twardowski.
- Mistrzu, chciałybyśmy na słówko w cztery oczy – poprosiła Neta.
Panowie wraz z rozpromienioną sekretarką opuścili gabinet.
- No, co takiego? Jakieś problemy?
Beta spojrzała na Netą prosząc wzrokiem, aby ona zaczęła rozmowę z Mistrzem.
- Szefie, tutaj jest takich dwóch. Podobnych nawet w piekle nie widziałyśmy. Są super przystojni. – rzekła prawie na jednym oddechu Neta.
- I silni - dodała szybko Beta.
- Uroczy.
- Seksowni.
- Właśnie seksowni.
Twardowski postawił kuchenki z powrotem na podłogę:
- Co?! Interesujecie się tymi, tymi ziemskimi samcami?!
- Właśnie...- cicho potwierdziła Neta – Na ich widok to nas... - położyła dłoń na dole brzucha – o, tu, ściska i takie kurcze chwytają.
Twardowski uderzył dłonią w stół:
- Skandal! Diablice podniecają się na widok normalnych mężczyzn!
- Oni nie są tacy normalni, oni są inni – próbowała wyjaśnić Beta.
- Wariaci? Zboczeńcy? Politycy?
- Nie szefie, psychicznie zdrowi, tylko na nas tak działają. Chciałybyśmy z nimi trochę, tego..., no, tego...wie szef, w łóżku – jęknęła Neta.
- Albo przy drzwiach! Jak na filmach! – krzyknęła podniecona na samą myśl o drzwiach Beta.
- Co?! – Twardowski nie dopuszczał do siebie myśli, które uparcie docierały do jego diabelskiej głowy. Neta zdobyła się wreszcie na całkowitą odwagę i szczerość:
- Chciałybyśmy z nimi pokopulować, bo jak nas ściska, to nam się chce.
Mistrz padł siedzeniem na krzesło:
- Słuchajcie, co wam wasz pan i władca powie – pogroził palcem – Jeśli choć raz po...ko..lu..pupu czy jak się to nazywa, z nimi, stracicie cała czarodziejską moc. A to, jak wiecie, spowoduje, że po śmierci możecie znaleźć się tam – wskazał palcem w górę – a nie tu – pokazał dół – Zabraniam, kategorycznie zabraniam.
- A nie można tak bez utraty mocy? – zapytała nieśmiało Neta.
Twardowski wstał, chwycił pod pachy mikrofalówki:
- Nie ważcie się tego robić. Koniec rozmowy! O Lucyperze,
patronie nasz! Belzebub na odwyku, Księżyc zaśmiecony, Boruta nauczył się pisać i ciągle pisze podania, żeby go wysłać do Iraku, a te chcą z normalnymi facetami kopu...pu...no stosunkować się! Za moich czasów tego nie było. Świat zmierza ku całkowitej zagładzie!
Spod biurka ponownie zaczął się unosić czarny dym. Mistrz zniknął w nim. Dziewczyny usiadły zasmucone. Pierwsza odezwała się Beta.
- Mamy problem. Wymyśl coś.
- Musimy z nimi pogadać.
- Ale przecież oni się nas boją!
- Trudno. Trzeba ryzykować.
Drużyna „Ostrych łokci” już na rozgrzewkę wyszła zdekoncentrowana. W szatni działy się dziwne i niewytłumaczalne rzeczy. Z zawodników niewidzialne siły ściągały ubrania. Pojawiały się kobiecopodobne zjawy. Pod sufitem unosił się dym. Woda co chwilę sama wylewała się z sedesów. Drzwiczki od szafek otwierały się i zamykały. Kierownictwo drużyny interweniowało u gospodarzy. Ci obiecali, że w czasie meczu wymienione zostaną uszczelki w sedesie, to znaczy zawory w rurach doprowadzających wodę do nich, drzwiczki też się poprawi. Zaś dym i zjawy to jedynie złudzenie optyczne wywołane stresem przedmeczowym. Instalacja antypożarowa bowiem nie wykryła żadnego śladu dymy pochodzenia ogniowego.
- A te zjawy? – dopytywali się zawodnicy.
- Panowie, to nerwy, po prostu nerwy. Napijcie się melisy i przejdzie – zakomunikował nikt inny jak znany wszystkim stróż, który za dnia pełnił funkcję konserwatora urządzeń wodno-kanalizacyjnych w hali.
- Chcieliście nas wysadzić w powietrze, to teraz macie za swoje – szepnął do siebie stukając młotkiem w rurę kanalizacyjną.
Rozgrzewka również nie przebiegała po myśli „Ostrych łokci”. Podczas ćwiczeń rozciągających koszykarze mieli wrażenie, że ktoś łaskocze ich pod pachami i pociąga za uszy. Gdy rzucali do kosza, piłka nawet nie dotykała obręczy.
Neta i Beta miały ubaw na całego. Niewidzialne poruszały się wokół zawodników zaczepiając ich bez ustanku. Gdy zabawa w łaskotanie i pociąganie znudziła im się, przeniosły się na tablicę i ćwiczyły blokowanie piłki.
„Wicher hali” też się rozgrzewał. Zawodnicy byli w doskonałych nastrojach, zwłaszcza Tadek i Janusz.
- Ostatnie mecze były super. Widziałeś ile miałem bloków – uśmiechał się Tadek.
Nie wiedział, że wykonywała je Neta.
- Wszystkie piłki wchodziły ci do kosza.
- Tobie też – Janusz rzeczywiście rzucał bardzo serdecznie.
Beta bardzo się starała dobijać właśnie jego rzuty.
Obracając piłkę w ręce Tadek coraz bardziej wpadał w samozachwyt.
- Jesteśmy znakomici! I najważniejsze, nie ma zjaw, bab i latającej sałaty. Chodź, skoczymy jeszcze przed meczem do kibla.
Neta zauważyła schodzących z boiska koszykarzy. Dała znak Becie. Sfrunęły z tablicy i prawie taranując koszykarzy „Łokci” pobiegły za swoimi. Tym razem poczekały, aż wyjdą z toalety. Przybrały widzialną postać i stanęły oko w oko ze swymi ulubieńcami.
- Musimy z wami pogadać – pewnie rzekła Neta.
- Mamy problem.
- Sprawy się komplikują.
- Przerażająco.
Koszykarzy ponownie zamurowało i przeraziło. Janusz chwycił Tadka za rękę.
- Nie, nie! To wróciło! Nie przed meczem!
- A kysz! Nie chcę! Będę grzeczny! – przyrzekał Tadek.
- Ojcze nasz...
- Won! Won paszły!
Dziewczęta nie wystraszyły się nawet rozpoczętej modlitwy. Nie ruszyły się z miejsc. To zawodnicy natychmiast wybiegli z szatni. Wpadli na boisko i zaczęli rzucać piłkę do kosza. Ze skutecznością było różnie. Natomiast „Ostre Łokcie” wreszcie trafiały. Cóż, czarownice odpoczywały.
- Nie, po dobroci nic z tego nie będzie. Trzeba ich zmusić siłą do wysłuchania nas – stwierdziła Neta.
- Mój zaczął się nawet modlić.
- To ostateczny znak, że musimy przystąpić do zdecydowanego ataku. Zaatakujemy po meczu. A teraz do roboty. Zaraz prezentacja drużyn i mecz.
Mecz rozpoczął się normalnie – od rzutu sędziowskiego. Toczył się też normalnie. Tadek trzykrotnie faulował, ale zaliczył dziesięć bloków i zdobył zupełnie przyzwoitą jak na centra ilość punktów – dwadzieścia dziewięć. Janusz celnie rzucał zza linii trzech punktów i na swoim koncie zapisał 18 punktów. Przechwycił osiem piłek i o dziwo, ponownie trzy razy zablokował rzut przeciwnika.
„Ostre Łokcie” miały gorszą skuteczność, ale nie protestowały. Woda w sedesach nie przelewała się, szafki domykały się, a zjawy znikły. Przegrana 92:98 świadczyła o wyższości „Wichru” nad nimi.
Wiersz ukazał się w wydawnictwie pokonkursowym "Las wciska się do miasta" Wałbrzych 2023, ISBN 978-83-966684-1-7
(opowiadanie zajęło trzecie miejsce w konkursie literackim organizowanym przez Miejską Bibliotekę Publiczną Zdrojoteka w Szczawnie Zdroju „ Sen o Szczawnie” w 2023 roku)
(opowiadanie zostało opublikowane na stronie polskiego portalu o kosmosie https://www.urania.edu.pl/fantastyka/do-ostatniego-ziarnka-soczewicy)
W sumie to trzeba faceta i jego oczy podziwiać. Wokół zamku rozciągał się biały śnieg. Jedyne co była na nim widoczne, to czarne drzewa, oczywiście bez liści. Krzyżacy mieli na sobie białe płaszcze, ich konie białe narzuty, a czarne krzyże idealnie komponowały się z czarnymi drzewami. Wszystko się zlewało w jeden obraz. A jednak dzielny szef wojsk polskich ujrzał, rozróżnił i zameldował.
czytaj więcejutwór nagrodzony III nagrodą w V Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim „O złota gałązkę jabłoni” w Łososinie Dolnej w 2023 roku (w zestawie z utworami „Jabłonka” i „Świt nad górami wyspowymi”).
czytaj więcej