Hala „Wichru Hali” rozbrzmiewała głosem piłek uderzanych o parkiet i piskiem koszykarskich butów. Zawodnicy ćwiczyli właśnie zagranie 1x1, czyli jeden bronił kosza, drugi atakował. Wyglądało to fatalnie. Obrońca nie potrafił bronić, a mimo tego atakujący nie potrafił strzelić celnie do kosza.
Pot kapał na parkiet. Trener biegał po boisku i donośnym głosem zwracał uwagę na popełniane błędy:
- Ręce do góry! Przecież on rzuca! Dlaczego je opuszczasz!? A ty nie pakuj się prosto na niego, omiń! Rety, co za ludzie!
Rzeczywiście nic nie wychodziło. Koszykarze sami nie wiedzieli dlaczego. Słuchali pokornie trenera i dalej robili to samo. Obrońca nie bronił, atakujący nie trafiał.
- Teraz dwóch na jednego. Ustawcie się.
Dwóch broniło, jeden atakował. I znowu klapa. To samo przy następnym elemencie gry - rzut z podania. Koszykarze „Wichru” nie potrafili chwycić piłki.
Na widowni zarząd klubu załamywał ręce. Rozgrywki zbliżały się ku końcowi, a drużyna zupełnie nie nadawała się do gry w fazie play off, czyli w gronie najlepszych ośmiu zespołów ekstraklasy. Dyrektor próbował wlać trochę wiary w pozostałych:
- Musimy wygrać. Na pewno wygramy.
Sponsor puknął się w czoło:
- Jeśli będą tak rzucać, przegramy do jaja.
Księgowy nieśmiało zaryzykował obronę zawodników:
- Nie do jaja, czasami uda im się trafić.
- Prędzej w lotto - mruknął sponsor i po chwili dodał - Gdyby trener lepiej pracował, my bylibyśmy lepsi.
- Ależ on... - zaczął dyrektor.
- Nic nie robi. Trzeba go zwolnić! - podniósł głos sponsor.
Księgowy cichszym tonem przypomniał:
- To już piąty trener w tym sezonie.
- Nie szkodzi. Ja płacę. Ja każę. Ja wymagam. A wy nic nie robicie!
Panowie nie bardzo zgadzali się z taką opinią, ale przemilczeli. Trener ciągle biegał po boisku. Ustawiał zawodnikom ręce i nogi, i był bardziej spocony niż oni.
Milcząca sekretarka szepnęła:
- Ja wezwałam Twardowskiego.
W hali rozległ się głośny śmiech sponsora:
- Ha, ha. Milcz kobieto. Pijani byliśmy.
- O nie, ja nie piłem i widziałem Twardowskiego - pewnie potwierdził księgowy.
- Bo się panu w głowie od cyferek pomieszało. A pani jest w okresie przekwitania, ma pani te, no... uderzenia. Uderzyło panią i koniec.
Sekretarka zrobiła obrażoną minę i odwróciła głowę prawie o 180 stopni:
- Wypraszam sobie. Pan mnie obraża. Jestem kobietą w kwiecie wieku.
- Cokolwiek przywiędłym – szepnął księgowy.
- Cicho bądź kobieto, bo wyrzucę z roboty. Lepiej myślcie jak pokonać „Szał Wsadów”.
Dyrektor chrząknął:
- To najlepsza drużyna ligi. Nie ma sposobu.
- Panie dyrektorze, panie dyrektorze - rozległ się głos jednego z mniej ważnych działaczy - W szatni są dwie panie. Chcą koniecznie widzieć się z zarządem klubu.
Działacz był bardzo podniecony, co zainteresowało zarząd.
- Panie w szatni?
- No właśnie panie dyrektorze. W męskiej.
Wszyscy spojrzeli na sponsora, czekając aż podejmie decyzja.
- Może „Szał Wsadów” przysłał delegację? Może chcą nam zapłacić za przegranie meczu? - myślał głośno księgowy.
- Gadasz pan głupoty. Oni wygrają bez przekupywania. Patrz pan na tę drużynę. Dno i wodorosty. Idziemy, zobaczymy, czego chcą. Zawołajcie trenera
W szatni na ławeczce siedziały całkiem normalne dwie kobiety. Jedną z nich była Neta. Zamiast rozczochranej niebieski-czerwonej czupryny, miała krótko ścięte rude włosy. Ubrana była w sportowe, żółte dresy, bez żadnych znaków szczególnych. Obok niej, trzymając odrzutowe miotły siedziała drobna blondynka w dżinsach i białej, bawełnianej koszulce.
- Cześć! - przywitała wchodzących Neta - Jesteśmy od Twardowskiego. Nazywam się Neta i dowodzą całą akcją. A to praktykantka Beta.
Sekretarka złożyła ręce jak do modlitwy:
- Mistrz dotrzymał słowa!
- Jasne. Jesteśmy przygotowane do wykonania zadania. Czego się tak gapicie?
Rzeczywiście, panowie mieli szeroko otwarte oczy i usta, głos zamarł im w krtani.
Pierwszy spróbował wydobyć go z siebie księgowy:
- Wy...,Wy ...jesteście z piekła?
- Raczej z Księżyca. Jesteśmy czarownicami - oznajmiła Neta - Co, nie wierzycie? Zobacz Beta, nie wierzą. To było do przewidzenia. W czasach globalizacji i komputeryzacji trudno uwierzyć w istnienie czarownic. Pokażemy im parę sztuczek.
Zamruczały coś pod nosem i uniosły się w powietrzu. Przefrunęły nad głowami zaszokowanych panów. Jedynie sekretarka wydała okrzyk zachwytu. Potem znikły w ścianie i wróciły przez zamknięte drzwiczki szafek ze sprzętem sportowym.
Twarze członków zarządu nadal nie zmieniły się. Nie wierzyli w czarodziejską moc. Neta podeszła więc do księgowego, dotknęła jego ramienia. W mgnieniu oka stary, wypłowiały garnitur zmienił się w nowy, z tyłu widniała jeszcze metka.
- Nie, dosyć! - krzyknął dyrektor - Księgowy musi mieć stary garnitur.
- Inaczej ludzie pomyślą, że okrada klub. - zawtórował sponsor – Może wam uwierzymy.
- Morze to jest głębokie i szerokie. W porządku, możecie nie wierzyć teraz. Przekonacie się, jak wykonamy część roboty.
Czarownice usiadły z powrotem na ławeczkę przywracając księgowemu stare ubranie.
- Co trzeba robić? - zapytała Neta.
- Wygrać jutrzejszy mecz i dwa następne. Wtedy przejdziemy do następnej rundy - poinformował trener.
- To znaczy, że już toczą się mecze play-off-u, ten, co wygra trzy, awansuje do kolejnej rundy? Nie można było wcześniej nas zawołać? Ech, wy ludzie machnęła ręką Neta - Jak trwoga to do diabła.
- Do Boga... - poprawił księgowy.
- Coś ty powiedział?! Ani się wasz przy nas wzywać tych z góry! - oburzyła się ruda czarownica.
- Nie... Nie....ja, ja, ja, ja...
- Nie wątpię, że je masz. Ale teraz przymknij się i nigdy nie mów o tym, tam
- podniosła rękę do góry - bo zamiast na meczu koszykówki znajdziesz się w piekle, gdzie diabły grają w picipolo. A teraz spoko ferajna. Załatwimy wam to mistrzostwo. Przysięgnijcie, że nikomu nie powiecie o nas. Beta, podaj treść przysięgi. Baczność!
Wszyscy wyprostowali się i powtarzali słowa Bety:
- Przysięgam na pamięć twórcy piekła Łucypera, że gęby nie otworzę i o mocy piekielnej nie wspomnę, choćby mnie palono na stosie.
- Beta, zmień końcówkę. Jest przestarzała - zwróciła uwagę Neta.
- W porządku. Choćby...choćby...zmuszano mnie do oglądania reklam w telewizji. Tak mi dopomóż diable piekielny.
Zarząd odetchnął z ulgą.
- A jeśli ktoś puści parę ze swej uroczej buziulki, to...- ostrzegała Neta.
- Znajdzie się w piekle, gdzie diabły grają w picipolo – pewnym głosem rzekł dyrektor.
- Na czym właściwie polega ta gra? - spytała sekretarka. Odpowiedziała jej Beta:
- Diabły rzucają kawałkami węgla z odległości stu metrów w sam środek ogniska, nad którym wisi kocił z grzesznikami. Węgla w palenisku jest mniej, ogień słabszy, więcej - silniejszy. Kocioł cieplejszy, grzesznik bardziej miękki...
Po wszystkich przeszedł dreszcz. Wyobrazili sobie samych siebie w wielkim kotle w otoczeniu diabłów w sportowych strojach. Wizja była wstrząsająca.
- A teraz dajcie nam jakąś metę. Musimy gdzieś mieszkać.
Sponsor szybko wręczył Necie klucze:
- To moja prywatna garsoniera, ulica Baby Jagi 66 mieszkanie 666. Wezwać taksówkę?
- Nie, dolecimy na miotłach.
Na ulicy Baby Jagi nie było nic poza wysokimi blokami mieszkalnymi. Czarownice poczuły się od razu jak u siebie na Księżycu. Tam wokół pył i wygasłe wulkany, tutaj beton i wielkie prostopadłościany. Nazwa też była swojska. Baba Jaga była przodkinią wszystkich czarownic.
Czarownice z Księżyca szybko odnalazły mieszkanie numer 666. Spodobało im się. Kuchnia, łazienka, dwa pokoje. W jednym najwyższej klasy sprzęt audio - video, w drugim komputer. W obu wielkie łóżka, nad nimi na suficie równie wielkie lustra. Na ścianach w każdym pomieszczeniu kalendarz z kobiecymi aktami.
Neta od razu domyśliła się, że garsoniera służy sponsorowi do celów intymnych. Otworzyła szufladę w szafce przy łóżku. Była pełna prezerwatyw.
- Beta, zobacz, co on tu ma - podała parę sztuk koleżance.
- Nieźle pachną.
- Ja tam wolę naturalny diabelski zapach.
Zamknęły szufladę i poszły do kuchni. Lodówka uginała się pod ciężarem jedzenia,
- O, mikrofalówka! Nareszcie uczciwe żarcie. - ucieszyła się Beta. Szybko wyciągnęła z zamrażalnika pizzę i włożyła do kuchenki. Mrugnęła oczyma i kuchenka włączyła się. Neta wyciągnęła z szafki talerze:
- Lubię ludzką kuchnię. U Belzebuba zawsze się wszystko przypala.
- Szczególnie jak do kotła trafi jakiś polityk.
- Ostatnio jak gotowali tego ministra, to o mało nie zatrułam się zupą.
- Był stary, a do tego tak śmierdziało od niego kadzidłem, że diabły o mało nie straciły przytomności.
Neta podniosła rękę do góry:
- Tamci go wyrzucili. Nie przeszedł lustracji.
- A jak oni właściwie robią lustrację? – zapytała Beta.
- Paweł z Piotrem prowadzą inwigilację kandydatów na mieszkańców w górze. Wiesz, różne podsłuchy, donosy...Zbierają takie tajne akta i jak oficjalne akta są zbyt czyste, to zaglądają do swoich.
- Aha...Pizza była gotowa.
Czarownice podzieliły ją na dwie części, otworzyły szampana i usiadły w dużym pokoju do kolacji.
- Włącz video. Obejrzymy przeciwnika naszej drużyny. - poleciła Neta.
Na ekranie pojawili się wysocy, przystojni mężczyźni. Beta przygryzła wargi. Neta nie zauważyła tego. Rozsiadła się w fotelu, ze szklanką szampana w dłoni i zaczęła tłumaczyć młodszej czarownicy, o co chodzi w grze zwanej koszykówką.
- Widzisz, to jest to. Każdy rzut - dwa punkty, zza tej linii dalej od kosza, linii 6 metrów 25 centymetrów - trzy. Teraz facio od czerwonych popchnął zielonego. To jest faul inaczej przewinienie. Czerwony rzuca. To się nazywa rzut osobisty. Każdy celny - jeden punkt.
- A niecelny?
- Jasne, że zero. Podobnie jak w picipolo. A. teraz ten na czerwono zrobił kroki.
- Co?
- Kroki, więcej niż trzy kroki bez kozłowania piłki to błąd. Patrz w telewizor, na czym to polega.
Neta pilotem cofnęła taśmę i klatka po klatce wyjaśniała Becie tak zwany błąd kroków.
- Trudne - pokręciła głową praktykantka.
- Połapiesz się. No, no, niezły ten „Szał Wsadów”. Świetnie kryją. Bloki też w porządku. Ale mu założył „czapę”! - zachwycała się Neta.
- Bloki? Nie widzę domów. Oni czapek też nie mają.
- E, narazie tępa jesteś. To jest blok, inaczej czapa - znowu cofnięcie taśmy i klatka po klatce żmudne wyjaśnianie - Ten na zielono rzuca do kosza, czerwony zatrzymuje piłkę w powietrzu i odrzuca ją w innym kierunku. Dobra. Daj teraz kaseta z meczem naszych.
Beta, wśród kaset z filmami erotycznymi znalazła jedną z napisem „Najlepszy mecz Wichru Hali w tym sezonie”.
- O rety! To ma być najlepszy mecz!? - wrzasnęła Neta - Obraz nędzy i rozpaczy.
Rzeczywiście. Po obejrzeniu świetnych zagrań w wykonaniu „Szału Wsadów” mecz „Wichru” był obrazem totalnego ubóstwa.
- Kto ich uczył grać w kosza? Zobacz skuteczność gorsza niż u dzieci. Piłki nie potrafią złapać. A gdzie właściwy kozioł?
- Masz rację. Nie widzę kozła.
- Beta, tu nie chodzi o zwierzę, tylko o podanie piłki kozłem, czyli uderzeniu jej o parkiet. No nie, podania w ogóle do kitu. I te wykastrowane woły mają zdobyć mistrzostwo? Koniec piekła.Czeka nas masę pracy.
Neta dolała sobie szampana. Beta patrzyła w ekran próbując rozszyfrować nieznaną sobie grę. Zauważyła jednak, że bardziej niż gra, jej uwagę przykuwa zawodnik z numerem 8, jeden z najniższych na parkiecie, szatyn o ciemnych oczach. Prawie zawsze stał z tyłu i najczęściej miał piłkę.
- Neta, ten z ósemką chyba nie jest wykastrowany?
Neta z politowaniem spojrzała na praktykantkę:
- Ten rozgrywający? Daj se siana, to tylko ludzki samiec.
Sama jednak zauważyła, że jej uwaga skupia się na potężnym, ponad dwumetrowym blondynem. „Pić tego szampana czy nie pić?”- zaczęła się zastanawiać.
- Beta, w lodówce jest jeszcze jedna butelka. Przynieś. Masz rację. W tej drużynie jest dwóch takich, których chyba nie pozbawiono męskości. Na nich trzeba zwrócić uwagę. Może nam pomogą?
Wiersz ukazał się w wydawnictwie pokonkursowym "Las wciska się do miasta" Wałbrzych 2023, ISBN 978-83-966684-1-7
(opowiadanie zajęło trzecie miejsce w konkursie literackim organizowanym przez Miejską Bibliotekę Publiczną Zdrojoteka w Szczawnie Zdroju „ Sen o Szczawnie” w 2023 roku)
(opowiadanie zostało opublikowane na stronie polskiego portalu o kosmosie https://www.urania.edu.pl/fantastyka/do-ostatniego-ziarnka-soczewicy)
W sumie to trzeba faceta i jego oczy podziwiać. Wokół zamku rozciągał się biały śnieg. Jedyne co była na nim widoczne, to czarne drzewa, oczywiście bez liści. Krzyżacy mieli na sobie białe płaszcze, ich konie białe narzuty, a czarne krzyże idealnie komponowały się z czarnymi drzewami. Wszystko się zlewało w jeden obraz. A jednak dzielny szef wojsk polskich ujrzał, rozróżnił i zameldował.
czytaj więcejutwór nagrodzony III nagrodą w V Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim „O złota gałązkę jabłoni” w Łososinie Dolnej w 2023 roku (w zestawie z utworami „Jabłonka” i „Świt nad górami wyspowymi”).
czytaj więcej